Pomnik gen. Iwana Czerniachowskiego – poszukiwanie kompromisu

Od początku stycznia bieżącego roku wiele kontrowersji budzi decyzja władz samorządowych Pieniężna o zamiarze rozebrania pomnika generała Iwana Czerniachowskiego. Zarówno po stronie rosyjskiej jak i polskiej narastają emocje. Sprawa coraz bardziej nabiera szerszego kontekstu politycznego. Jej epilog na pewno nie zadowoli obu stron.

Na temat kontrowersyjnego pomnika głos zabierało już kilkadziesiąt osób po stronie rosyjskiej i polskiej, w tym między innymi minister Radosław Sikorski, gubernator Obwodu Kaliningradzkiego, Nikołaj Cukanow, deputowani do Dumy rosyjskiej z Moskwy czy też wojewoda warmińsko – mazurski Marian Podziewski i wielu innych.

Swój pogląd na ten temat przedstawiła w trakcie rozmowy również członkini Asocjacji „Pamięć” w Kaliningradzie, Galina Cziwejasi.

- Dlaczego Rosjanom tak bardzo zależy na pomniku generała Iwana Czerniachowskiego – pytam Galinę Cziwejasi, działaczkę, która bezinteresownie, od wielu lat zajmuje się pielęgnacją miejsc pamięci nie tylko w obwodzie kaliningradzkim, lecz również w Polsce – województwie warmińsko mazurskim.

- Generał Iwan Czerniachowski jest naszym narodowym bohaterem. Zginął w wieku 39 lat, w trakcie walk z hitlerowskim faszyzmem, w dniu 18.02.1945 roku, w ostatnich dniach wojny. Był najmłodszym generałem armii. Zasłużył się na wielu frontach.

- Ale dla Polaków nie jest postacią pozytywną, głównie ze względu na jego niechlubną rolę w uwięzieniu żołnierzy i oficerów Armii Krajowej na Wileńszczyźnie.  

- Generał Czerniachowski nie podejmował osobiście decyzji o losie polskich żołnierzy i oficerów AK, którzy znaleźli się na tyłach armii radzieckiej. Polecenie o ich zatrzymaniu przyszło w ostatniej chwili z Moskwy, od Stalina i generał niemiał możliwości dyskusji na ten temat. Jakikolwiek sprzeciw z jego strony oznaczałby dla niego stalinowski wyrok śmierci. Stalin zgładził tysiące oficerów radzieckich w okresie swoich rządów. Takie są realia.

- Dla wielu Polaków, którzy stracili swoich bliskich w eksterminacji wileńskiej generał Czerniachowski pozostanie symbolem totalitaryzmu i nieludzkiego komunizmu. Czy to ma być pozytywny bohater dla polskiej młodzieży? Czy Polacy nie mają własnych bohaterów, którym należy oddać hołd?

- Generał Czerniachowski był jednym z ponad 600 tysięcy żołnierzy Armii Czerwonej, którzy oddali swoje życie podczas walk z niemieckim okupantem, na obecnym terytorium Polski, w latach 1944 – 1945. Gdyby nie tacy jak on, Pana też by tu obecnie nie było. Podobnie zresztą jak mieszkańców Pieniężna, części Warmii i Mazur, a także mieszkańców obwodu kaliningradzkiego. Nie zapominajmy o tym, że Prusy Wschodnie należały do hitlerowskich Niemiec i stały się łupem wojennym.

My, Rosjanie nie oczekujemy tego, aby generał Iwan Czerniachowski i jego pomnik byli gloryfikowani przez Polaków. Chcemy jedynie , aby pomnik pozostał w tym miejscu, gdzie zginął generał Czerniachowski, jako miejsce upamiętnienia jego śmierci i postaci. Czy to tak dużo?

  - Pani Galino, okoliczności jego śmierci nie do końca są jasne. Brak jest konkretnych zeznań świadków, rzecz jasna rosyjskich. Istnieje kilka obiegowych wersji. Najczęściej powielane to takie jak: zginął z rąk NKWD, na polecenie Stalina, gdyż front którym dowodził zbyt wolno się posuwał. Inna, że został śmiertelnie ranny przypadkowym odłamkiem z dalekiego ostrzału niemieckiego. Jeszcze inna głosi, że jego samochód został ostrzelany z radzieckiego czołgu, którego dowódcę generał kazał rozstrzelać. Co Pani na to?

- Jedno jest pewne. Został ranny przy wyzwalaniu obecnego Pieniężna przez wojska radzieckie. W ciężkim stanie przewieziono go do batalionu medycznego, który mieścił się w poniemieckiej szkole, w pobliskiej miejscowości Henrykowo. Tam zmarł. Czy nie zasługuje na zwykłą ludzką pamięć, przynajmniej z naszej strony? W obwodzie kaliningradzkim nazwano jego imieniem miasto, wiele ulic, placów, szkół. Podobnie jak w całej Rosji.

- Ale władze Pieniężna podjęły decyzję o rozebraniu lub przeniesieniu tego pomnika. Czy nie mają do tego prawa?

- Chyba mają. Ale czy jest to dobry pomysł? To raczej kwestia nie pomnika, lecz polityczna. To nie jest pierwszy i ostatni likwidowany symbol upamiętniający żołnierzy radzieckich, którzy zginęli w Polsce w walce z hitlerowcami.

- Co więc Pani, jako zwykłą kobieta, mieszkanka obwodu, aktywistka, proponuje?

- Pomnik stoi w oddaleniu od Pieniężna, w miejscu gdzie zginął generał. Tak naprawdę w polu, z dala od budynków czy też miejsc publicznych. Nikomu jego lokalizacja praktycznie nie przeszkadza. Mimo, że jest przy drodze, to osłonięty jest krzewami i nie „razi w oczy”. Dlatego między innymi wyrażamy wolę pozostawiania tego pomnika w dotychczasowym miejscu, jako znaku gdzie zginął. Bierzemy na siebie wszelkie koszty bieżących remontów i dalszego utrzymania tego monumentu pamięci.

- Decyzję o rozebraniu pomnika ostatnio poparł polski minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski i minister kultury, Bogdan Zdrojewski. Sprzeciw wyraził, pod koniec marca bieżącego roku, wojewoda Warmińsko – Mazurski, Marian Podziewski. Stwierdził on między innymi, że „takie decyzje (o likwidacji pomnika) raczej nie powinny być podejmowane na poziomie samorządowym”. A więc brak jest w dalszym ciągu ostatecznej decyzji.

- Najczęściej proponuje nam się, abyśmy zabrali pomnik do obwodu. W Polsce niema dla niego miejsca. Sprawa stałą się głośna nie tylko w Rosji i w Polsce. Kilkunastu Żydów z Izraela zwróciło się o pomoc w tej sprawie. Chcą odkupić pomnik. Generał Iwan Czerniachowski urodził się bowiem w rodzinie żydowskiej  na Ukrainie. Bardzo przeżywał martyrologię swego narodu. W wyzwolonym Wilnie osobiście zajął się zapewnieniem opieki dla kilkudziesięciu dzieci – sierot żydowskich, których rodzice stali się ofiarami holokaustu. Oni nigdy nie zapomną jego serdeczności i człowieczeństwa.

- A więc czy to już koniec tej, nazwanej w mediach, „wojny o pomniki”?

- Miejmy nadzieję. Jesteśmy sąsiadami, wzajemnie do siebie jeździmy, robimy zakupy. Mimo różnych globalnych zawirowań politycznych i zdarzeń żyjemy ze sobą zgodnie. I tak powinno być nadal. Pieniężno od 2010 roku ma umowę o współpracy partnerskiej z jednym z naszych miast. Uszanujmy swoich poległych, którzy w trudnych latach wojny nie mieli wyboru. Ale my żywi – mamy.

- Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał: Roman Hyczko        

Źródło: Własne

Komentarze (2)

Dodaj swój komentarz

  • Janusz 2014-04-14 13:03:54 178.42.*.*
    Wojska Związku Radzieckiego w 1944 roku wyzwalały od Administracji Faszystowskich Niemiec nie Pieniężno ale MEHLSACK .Tak sobie myślę ,że gdyby nie ta Armia i Żołnierze tej Armii w tym i Generał Czernichowski to dziś nie byłoby Gminy i miasteczka Pieniężno. MIESZKAŃCY PIENIĘŻNA wy na kolanach powinniście składać choćby raz do roku kwiaty tym Żołnierzom , ponieważ gdyby nie oni nie byłby Pieniężna. TAKA PRAWDA.
    Odpowiedz Przenieś Oceń: 0 0
  • KERIM 2014-04-07 14:31:53 81.174.*.*
    Bardzo dobry artykul. Panie Romanie, czekam na kolejne profesjonalnie napisane artykuly!
    Odpowiedz Przenieś Oceń: 0 0