Recenzja: Łatwopalna Ludka Skrzydlewska

Niektórych rodzajów ognia nie da się ugasić... Gdy miałam siedem lat, zabiłam swojego brata.

Teraz, dwadzieścia lat później, tamta noc ciągle powraca do mnie w pełnych płomieni snach. Staram się ustrzec innych przed doświadczeniem druzgocącej siły ognia, jednak z każdym dniem staje się to coraz trudniejsze.

Wokół mnie zaczyna kręcić się ktoś, kto wie, kim – a raczej czym – jestem.
W płonącym domu ten ktoś zostawia mi wiadomość: maskę lisa ze śladami oparzeń – takimi jak te, które znaczą moją twarz. Wiem, że muszę go znaleźć, zanim dojdzie do tragedii. Razem z pewnym strażakiem spróbuję odkryć tożsamość podpalacza, ale nie będzie to łatwe.
Nie mogę przecież przyznać się, że nie tylko pożądanie spala mnie od środka...

Ludka Skrzydlewska

ukończyła anglistykę na Uniwersytecie Śląskim, a obecnie pracuje jako kierowniczka w pewnej międzynarodowej korporacji. Pisać uwielbiała już w dzieciństwie. Od 2020 r. regularnie publikuje romanse, m.in. w wydawnictwach Editio i Kobiece. Swoimi tekstami dzieli się też na Wattpadzie pod pseudonimem @KorpoLudka. Na co dzień podróżuje, gra w planszówki i słucha podcastów kryminalnych.

„Łatwopalna" to jej pierwszy romans paranormalny wydany w wydawnictwie Prószyński i S-ka.

Komentarze (0)

Dodaj swój komentarz